Strony

poniedziałek, 29 lutego 2016

Tak tylko....



... na chwileczkę zaglądamy na bloga, żeby życzyć Wam w ten dodatkowy dzień w roku
wspaniałego tygodnia i mnóstwo uśmiechu :)

No i żeby wiosna już przyszła, bo łapy mokre i brudne po spacerach.

Miziaki Łaciaki !



niedziela, 28 lutego 2016

W DeHę !


Lubicie tradycyjne drewniane deski w kuchni ?
Ja baaaardzo :)

Fajnie wyglądają, pięknie prezentują się, gdy na nich coś serwujemy i są bardzo praktyczne.
Można na nich postawić gorący garnek, kroić, podawać wędliny czy sery :)

Nasza pierwsza oryginalna (pod względem kształtu) pochodzi z naszej włoskiej wyprawy.
Drugą kupiłam całkiem niedawno.
To polskie rękodzieło. 
Piękne, solidne, niepowtarzalne i w bardzo atrakcyjnej cenie !


Dla mnie najwspanialsze jest to, że możecie napisać maila, wysłać zdjęcie 
i otrzymacie deskę w takim właśnie kształcie :)
Serio !

Wpadły Wam w oko jakieś deseczki w Internetach ?
Marzycie o jakiejś ?

To śmiało piszcie zapytanie na deha.wood@wp.pl


Poniżej przykłady uroczych desek w kuchni :)


Wybór deseczek jest ogromny, nie zmienia to jednak faktu, że możecie zaprojektować własną :)
Mieć dokładnie taką, jaką chcecie.
Może korytko, może miseczkę, może deskę na bagietkę ?

Ceny ? Świetne !
15-35 zł/szt.
Do tego przemiła obsługa i fachowe porady :)
Różne rodzaje drewna, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie.
A może na prezent ?
Świetny, oryginalny i niebanalny :)




A na koniec moja wersja sałatki, 
która co jakiś czas pojawia się w Kuchennych Rewolucjach.
Fajna do piwka.
Konkretna, pikantna, inna, warta spróbowania :)

Porcja na 3 osoby:
20 dkg żółtego sera w kostce
20-25 dkg kiełbasy szynkowej w kawałku 
2 łyżki majonezu 
1 łyżka ostrej musztardy
pęczek zielonej cebulki
1 duży, kiszony ogórek
szczypta pieprzu

W misce mieszamy musztardę z majonezem.
Dodajemy pokrojony w cienkie paseczki ser i kiełbaskę.
Siekamy szczypiorek, kroimy w kostkę ogórka i mieszamy 
wszystko razem.
Na koniec dodajemy pieprz do smaku i gotowe :)

Smacznego !


piątek, 26 lutego 2016

Takie zadanie to dla mnie wyzwanie ! :)



Każdy, kto choć troszkę mnie zna, doskonale wie,
że lubię kolory jasne, stonowane, pastelowe...

Dlatego zamówienie na takiego box'a (takiego, czyli w kolorach - czarny, czerwony, biały)
potraktowałam jako wyzwanie dla swojej wyobraźni i umiejętności.

Jak mi to wyszło, czy odnalazłam się w takich klimatach ?
Oceńcie sami :)



W urodzinowym pudełeczku nie mogło zabraknąć taczki kwiatów, czyż nie ?

Wierzę, że dla solenizantki będzie to miłe zaskoczenie i wspaniała pamiątka,
taka od serca, od najlepszych przyjaciółek :)







wtorek, 16 lutego 2016

Wyczekany prezent walentynkowy :)


Są w czeluściach internetu takie fanpejdże i blogi, które odwiedzam regularnie.
Bardzo je lubię i choć nie zawsze mam czas, aby coś napisać, to wracam do nich z przyjemnością :)
To strony wnętrzarskie, ciuchowe, kulinarne, "życiowe", ale również makijażowe.

Jakiś czas temu pokochałam również pewnego potworka :)

Za emanowanie niewymuszoną radością, spontaniczność, szczery uśmiech, 
fajne rady, dystans do siebie...
Znacie Red Lipstic Monster ? Ja poznałam i już nie opuszczę :)

To właśnie za jej sprawą moje tegoroczne życzenie walentynkowe.
Ewa potrafi doradzić, porównuje masę kosmetyków i pokazuje jak się nimi posługiwać.

Pomyślałam, że może i ja spróbuję :)


I tak oto stałam się posiadaczką dwóch produktów polecanej firmy Zoeva - 
to róż do policzków i mega czarna kredka do oczu.

Są naprawdę świetne !


Mam też swój pierwszy pędzelek z Hakuro 
(powiem tylko, że aplikacja nim to sama przyjemność) :)


Skusiłam się też na farbkę do ust (Lip Lava) - jeszcze jej nie wypróbowałam, 
ale wkrótce się to zmieni, bo jestem jej baaaardzo ciekawa :) 


Ostatnia nowość to paletka matowych cieni firmy Freedom - ona też będzie miała debiut niebawem :)

Ale radocha !!! :)

Dziękuję mojemu Walentemu oraz Minti Shop 
za odrobinę radości i przyjemności w ten szary czas.... <3

A Wy ?
Macie jakiś swoich ulubieńców, których polecacie z całego serca ? :)



sobota, 13 lutego 2016

Zakochani są wśród nas :)


Piękne kwiaty w dowód miłości - uwielbiam !
Ale dowodem miłości może być również taker pneumatyczny.
Ważne, by każdy kogo kochamy tak wyjątkowo, czuł się w tych dniach wyjątkowo ważny :)

Piszę "w tych dniach", bo w tym roku mamy cały zakochany weekend dla siebie!

A z mojej strony dodatkiem do takera jest ciacho... baaaardzo czekoladowe 
- czyli takie jakie Niebieskooki lubi najbardziej :)

Do tego naturalnie pyszna, gorąca kawa.


Ciasto jest bardzo proste, dlatego natychmiast dzielę się z Wami przepisem na nie.
Obiecuję, że posmakuje każdemu, kto lubi bardzo czekoladowe, ciemne i wilgotne ciasta :)

Składniki suche:
2 szklanki cukru
3 szklanki mąki
1/2 szklanki ciemnego kakao
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki chilli (opcjonalnie)
2 łyżeczki sody

Składniki mokre:
2 szklanki letniej wody 
1 szklanka oleju
2 łyżeczki octu
pestki z jednej laseczki wanilii


Wszystkie składniki suche przesiewam i łączę.
Następnie dodaję kolejno wszystkie składniki mokre ciągle mieszając.
Po uzyskaniu jednolitej masy, 
wylewamy ją na mała blaszkę uprzednio wysmarowaną margaryną i wysypaną bułką tartą.

Pieczemy w 180 stopniach przez 45 minut, 
a następnie w 150 kolejne 15-20 minut (do uzyskania suchego patyczka).

Możemy dodatkowo polać ciasto polewą czekoladową :)

Gotowe :)
Słodkich Walentynek ! <3


Niebieskooki mówi, że pycha :)
Ja mu wierzę....


niedziela, 7 lutego 2016

Minęły dwa latka odkąd jest z nami Łatka :)


Historia to troszkę niecodzienna.
To nasze spotkanie, to trochę jakby przeznaczenie - choć wiem, że to mocne słowo.

Wiecie, że zarzekałam się, że nigdy, przenigdy nie założę sobie facebooka ???
A jednak ! Nawet mnie coś podkusiło. 
Znając siebie, obstawiam, że była to zwykła ciekawość ;)

Pewnego styczniowego poranka w 2014 roku założyłam konto.
Czemu ?
Może właśnie po to by Ją spotkać ?
By stała się częścią mojego.... naszego życia ?

Ale po kolei...

Dosłownie w kilka dni po założeniu konta pojawiło się zaproszenie
do wzięcia udziału w facebookowym wydarzeniu.
Podeszłam do tego bardzo sceptycznie.
Owo wydarzenie dotyczyło ratowania trzech suczek, które zostały odebrane właścicielowi
w trakcie interwencji OTOZ Animals.

Na początku - może bardziej z niewiedzy i nieumiejętności posługiwania się facebookiem,
kliknęłam - wezmę udział.
A przecież nawet nie wiedziałam, czy idą za tym jakieś konsekwencje....
Jak się chwilę później okazało - szły.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że konsekwencje będą takie kudłate !

Poniższe zdjęcia, to te które widniały w wydarzeniu:





Historia psiaków nie była wesoła.
Wszystkie po przejściach, szukały domu.

A ja już przecież od jakiegoś czasu myślałam o adoptowaniu czworonoga.
Byłam w tym celu nawet w pobliskim schronisku, co skończyło się moim załamaniem.

Wyjechałam stamtąd zdruzgotana i dałam sobie jeszcze czas.
To był czas na założenie facebooka i wzięcie udziału w tym 
- jakże ważnym dla nas - wydarzeniu ;)


Po rozmowie z Niebieskookim podjęliśmy decyzję.
Jednak pierwotnie nakręciliśmy się na karmelową Muszkę.
Tak bardzo przypominała Leosia.....
Ona jednak pierwsza znalazła dom.

Gdy poinformowałam o naszej decyzji, okazało się, że i Łatka ma już potencjalnych opiekunów..
Pomyślałam wtedy: "Trudno, ważne, że będzie miała swoją rodzinę".
Chwilę później telefon, że... jednak nie.
Łatka może być nasza ! Może trafić do naszego domu !
Szybkie potwierdzenie i kilka dni później jechaliśmy już po nią.
Cali w nerwach i emocjach :)

Tak oto psiczka trafiła do nas i z miejsca skradła nasze serca.
Wyleczona, nakarmiona, zaczynała nam coraz bardziej ufać, 
po paru dniach okazało się też, że umie szczekać i to jak !!!

Wciąż bała się ludzi, szczególnie po zmierzchu, 
ubranych na ciemno mężczyzn, rowerzystów i kilkuletnich dzieci.
Do dziś się ich boi i pewnie nie przestanie.

Ale ma też swoich Ludziów, których kocha i szaleje ze szczęścia na ich widok :)

Ma kilku psich przyjaciół.

Ma swoje miejsce w łóżku.

Ma swoją miseczkę (różową w kropki!).

Ma swoją piłeczkę (dziś nikt by nie uwierzył, że pierwsza, 
którą dostała leżała nieruszona, bo mała nie wiedziała do czego służy, wręcz się jej bała).

A w końcu ma nas, a my mamy Ją :)

Kochana, słodka, nasza Łakotka.
Potrafi pocieszyć, gdy jest nam źle,
rozbawić, rozczulić, rzadziej wkurzyć 
(bo nie wiem czy wiecie, ale z niej niezła diablica się zrobiła).

Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Bo bez niej było tak pusto.... Nie byłam nawet świadoma tego jak bardzo.
A teraz ?
Te oczy mądrze wpatrzone, ten śmigajacy ogon gdy wracam z pracy 
- nic nie jest w stanie go zastąpić.

Tylko ten czas... tak szybko umyka. To już dwa lata. 
Dzisiaj już w pełni świadomie mogę potwierdzić -
jest wyjątkowa, wspaniała, czyż nie ? :)