Ostatni czas dostarcza mi tylu skrajnych emocji - są dni, kiedy jestem markotna, ogarnia mnie ogólna niechęć do wszystkiego, nie mogę patrzeć na siebie w lustrze, a jednocześnie nie chce mi się "wziąć za siebie", czuję się depresyjnie i tak jakoś nijak.
Są jednak i takie dni, gdy świeci słońce i coś tam mi się udaje, coś mi się chce i jestem jak nakręcona :)
Cieszą mnie małe rzeczy i drobnostki - od tygodnia np. nie mogę doczekać się wizyty u fryzjera, spotkania z mamą, wspólnego gotowania, nadchodzącego weekendu <tego to zawsze się doczekać nie mogę haha!>
Mój czas teraźniejszy to czas oczekiwania na powrót Niebieskookiego, czas wyzwań dla kobiety (jak odpowietrzyć ten cholerny kaloryfer w łazience???!), czas, który sprawia, że jestem silniejsza, choć paradoksalnie czuję się bardzo słabiutka i nachodzą mnie myśli, że nic nie układa się po mojej myśli, że wszystko jest "nie tak!", wkrada się niepokój wewnętrzny, strach przed tym co będzie...
Ale ! Zaraz zaraz ! Strach ma przecież tylko wielkie oczy :)
Będzie dobrze, musi być !
***
A mój czas przeszły ? Kiedyś przecież też był dla mnie przyszły i co ? I nie jest źle, jest nawet dobrze ! Bardzo dobrze :)
W ubiegłym roku o tej porze nawet do głowy by mi nie przyszło, że za niespełna rok będę miała mieszkanie i jego remont za sobą, że będę mogła robić poranną kawę w SWOJEJ kuchni i pić ją na swoim balkonie, wylegiwać się w swoim wspaniałym łóżku, przypalać ciasto w swoim piekarniku i szorować swój prysznic !
Cieszy podwójnie, bo... sami sobie zapracowaliśmy na swoje M to raz, a dwa... cieszy mnie dopiero teraz, gdy zmęczenie ostatnimi miesiącami ustępuje, gdy czuję, że to jest to miejsce, ten czas.
Mój czas - nasz czas.
Jak te dwie ptaszynki w swoim uroczym domku, tak my w swoim zaczynamy nowy etap.
Zamykamy rozdział pt. Rozłąka. Oby na zawsze.
O ironio ! Dopiero teraz poczujemy się naprawdę wolni, u siebie...
Klateczka z uroczą kompozycją to dzieło i prezent od mojej mamy. Jest piękna - dziękuję !
Od mamy jest też poducha okrągła, którą sama uszyła (okrągłą serwetkę kupiłam kilka miesięcy temu na targu staroci i proszę jak się wpasowała!) a druga poducha to....
...od Alinki - szydełkowała kilka dni, bez wytchnienia... zapiera dech ! :)
A cóż to by była za parapetówka bez kwiatucha ? Dostałam go od dziadziusia. Piękny phalaenopsis. Wyjątkowy :)
Pozdrawiam wyjątkowo słonecznie i optymistycznie.
Weekend za pasem, jakie macie plany ?
Słyszałam, że w lasach sporo grzybków, szkoda, że ja ich nie widzę... ale na spacer zawsze można się wybrać :)
Ściskam mocno !