Miło mi Cię powitać w moim małym świecie :)


Miło mi Cię powitać w moim małym świecie :) W mojej Krainie Szczęśliwości...


Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokój dzienny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokój dzienny. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 stycznia 2022

Jak Wam minął ten świąteczno-noworoczny czas ?


Święta i noworoczny czas minęły w oka mgnieniu.
Wigilia odbyła się u nas w domu - zgodnie z planem.
Były pyszne potrawy, emocje związane z rozpakowywaniem prezentów
i - jak co roku - pamiątkowe zdjęcia rodzinne.





Po Wigilii nastał czas na kolejne niespodzianki i tak - 
będę świadkową na ślubie swojej siostry :) !
Haha !



Szczerze przyznam, że - jak co roku - ciężko mi rozstawać się z tymi dekoracjami,
lampkami, świeczkami itd.
Ustąpią wkrótce miejsca bardziej neutralnym i wiosennym,
ale wrócą na szczęście już za kilka miesięcy !

Po Nowym Roku śniegu już jak na lekarstwo, więc w poszukiwaniu resztek zimy
wybraliśmy się pierwszy raz do Smolenia.
Odkryliśmy zamek, który zwiedzimy latem, zobaczyliśmy też jak wygląda stok,
na którym w przyszłości być może będzie uczył się jeździć Kuba :)






Noworoczne ciasto (tort piernikowy z żurawiną polecam bardzo!),
aromatyczna kawa i dla każdego z gości buteleczki z rozgrzewającą zawartością - 
Tak wglądały te nasze domowe, rodzinne chwile.

Mam nadzieję, że i Wam upłynęły radośnie i będziecie mile je wspominać :)










 

czwartek, 9 grudnia 2021

Nasze przygotowania do Świąt :)



W tym roku w naszym domu przygotowania do Świąt 
rozpoczęły się wcześniej niż zwykle,
a to za sprawą kwarantanny Kubusia, na którą trafił pod koniec listopada.
Uziemieni w czterech ścianach zaczęliśmy dekorowanie naszej przestrzeni.
Dokończyłam również kilka świątecznych wianuszków, kartek i dekoracji.

Ale zacznijmy od tego, że dorobiliśmy się krzeseł przy kuchennej wyspie.
Podobnie jak meble w całej kuchni pochodzą z IKEA.
Są wygodne i idealne na wysokość. Dobrze, że zdecydowali się zacząć produkować 
te hokery w niższej wersji 
- dzięki temu są niejako stworzone do stania przy wyspach kuchennych.





Pod koniec listopada ubraliśmy tez choinkę.
Tym razem postawiliśmy na sztuczną i wysoką, ale ręcznie wykonaną przez Pana zza miedzy.
Znalazłam ją na olx w bardzo fajnej cenie.
Możecie zobaczyć TUTAJ

Dzięki temu, że jest na pniu, Kuba nie ściąga zabawek i bombek :)




Wykorzystałam zabawki i dekoracje z ubiegłych lat, 
ale kawa w takim towarzystwie od razu zaczęła smakować lepiej :)
Pokusiłam się też o udekorowanie jednej i drugiej komody, półek i kuchni.
Lampki wywołują u Kuby głośne "łaaaał", więc i ich tutaj nie mogło zabraknąć :)

Jedna ozdoba jest tegoroczna - na mikołajki dostaliśmy piękną, 
ręcznie malowaną bombkę z naszymi psicami - spójrzcie tylko poniżej jaka jest boska !











Tradycyjnie też zrobiłam zakwas buraczany do barszczu wigilijnego.
Ale wymyśliłam też coś nowego i ciekawego....


Zostawiam Wam tutaj swój autorski przepis na pyszne paszteciki
drożdżowe z wędzoną makrelą.
Będą idealne do wigilijnego barszczu, ale i na codzień :)
Wypróbowane dwukrotnie !


Drożdżowe paszteciki z wędzoną makrelą
(z podanych składników otrzymamy około 22 sztuk)

farsz do pasztecików

SKŁADNIKI

·         wędzona makrela [3 mniejsze lub 2 większe ryby]

·         cebula [1 szt.]

·         oliwa [2 łyżki]

·         sól i pieprz

·         czosnek niedźwiedzi i granulowany [po pół łyżeczki]

PRZYGOTOWANIE

Mięso ryby pozbawić ości i połączyć z podsmażoną na oliwie, drobno posiekaną cebulką.
Dodać po pół łyżeczki czosnku granulowanego i niedźwiedziego oraz sól i pieprz do smaku
(na tym etapie warto spróbować czy sól w ogóle jest potrzeba,
sama ryba może być wystarczająco słona).
Przez ok 1 minutę mieszać wszystko na niedużym ogniu
(tylko do dokładnego połączenia się składników), a następnie przełożyć do miseczki
 i zostawić do przestygnięcia.

Ciasto do pasztecików

SKŁADNIKI

·         mąka pszenna [0,5kg + do podsypywania]

·         świeże drożdże [25g]

·         ciepła woda [250ml]

·         miękkie masło [70-80 g]

·         jajka w temp. pokojowej [2 sztuki do ciasta i dodatkowo 1 jajko do smarowania]

·         sól [1 łyżeczka]

·         pieprz i sól grubo zmielona [opcjonalnie]

·         cukier [1 szczypta]

 

PRZYGOTOWANIE

1.     Do letniej wody dodać drożdże, szczyptę cukru i dwie łyżki mąki.
Wymieszać, przykryć ściereczką 
i pozwolić zaczynowi zacząć pracować (będzie dobry za ok 10 minut).

2.     Do zaczynu dodać resztę mąki, sól, jaja, masło i wyrobić ciasto
(przez ok 5-7 minut w robocie kuchennym na wolnych obrotach).
Od spodu i z wierzchu podsypać mąką, przykryć ściereczką
i pozostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.

3.     Wyrośnięte ciasto przełożyć na stolnicę podsypaną mąką.

4.     Uformować z ciasta prostokąt o grubości max 1cm.

5.     Radełkiem pociąć na długie paski, nałożyć farsz i uformować wałeczki.

6.     Pocięte na paszteciki ciasto z farszem układać na wyłożonej papierem do pieczenia blasze.

7.     Paszteciki posmarować rozkłóconym jajkiem, posypać grubą solą,
pieprzem i pozostawić do wyrośnięcia.

8.     Piec w temp. 200 stopni (góra – dół bez termoobiegu) przez
15-20 minut do uzyskania rumianego koloru.

Do ciasta, podczas wyrabiania można dodać również ulubione zioła
(oregano czy tymianek będą świetnie tutaj pasowały).
Paszteciki z wierzchu można posypać nie tylko solą i pieprzem,
ale świetnie sprawdzą się również czarnuszka, kminek czy sezam.


A przepis na zakwas, z którego korzystam znajdziecie tutaj - klik.



W tym sezonie mieliśmy dodatkowego pomocnika do dekorowania pierniczków.
Najwięcej zjadł, ale liczy się !
Przecież tych zjedzonych nie trzeba dekorować lukrem ;)
Nakarmił też ciasteczkami tatę i psy. Było wesoło !



Mam nadzieję, że takie przedświąteczne migawki Wam się spodobały.
Może coś Was zainspiruje, a może na Waszym stole pojawią się 
"moje" paszteciki ?
Byłoby wspaniale !
Dobrego dnia i reszty tygodnia Wam życzę :)




 

poniedziałek, 14 czerwca 2021

Na co mi był ten remont ? Historia prawdziwa...

 

Nie za bardzo wiem jak zacząć, ale jedno jest pewne.
Rację mieli ci, którzy twierdzili, że remontu nie da się przejść bezboleśnie.
Och jakże mocno się o tym przekonałam w ostatnich tygodniach!

Remont miał zacząć się zaraz po długim weekendzie majowym i zakończyć do 14. maja,
tak abym miała jeszcze weekend po nim, aby posprzątać i móc wrócić do domu z Kubusiem
(na czas remontu przeprowadziliśmy się do domku letniskowego rodziców
(ani pogoda nam nie sprzyjała, ani okoliczności – Kuba najpierw przyniósł ze żłobka „jelitówkę”,
a później kolejną infekcję – tym razem górnych dróg oddechowych
– nie muszę chyba nadmieniać kto pochorował się najbardziej ??).

Minął 14, 15 i 16 maja a końca remontu nie było widać.
Bartek po dwutygodniowym urlopie musiał już wrócić do pracy, a ja zostałam sama z tym Armagedonem,
do tego – jak już wspomniałam – chora i z zakatarzonym dzieckiem,
którego nie sposób oddać w takim stanie do żłobka.
Pisałam też, że Łatka miała wypadek – tak, to wszystko działo się dokładnie w tym samym czasie,
a 11. maja przeszła bardzo długą i poważną operację rekonstrukcji więzadła krzyżowego, lewej, tylnej łapki.
Dzisiaj, miesiąc po, jest już ogromny postęp i psiczka nam się pięknie rehabilituje.
Dziękuję po stokroć, bo gdyby nie udało nam się zebrać wówczas potrzebnych na operację pieniędzy,
których w tym czasie zwyczajnie nam zabrakło,
to odwlekła by się ona w czasie i nie wiadomo czy rezultaty byłyby tak szybko widoczne.

Ale wracając – remont !
Ekipa remontowa, z której tak się wcześniej cieszyłam, ponieważ udało się po latach umówić z tą samą,
no niestety… to zupełnie inni już ludzie. I dosłownie i w przenośni.
Bo ze starej ekipy został jedynie szef i to szef, któremu chyba przestało już zależeć na renomie,
bo nie dało się z nim na spokojnie porozmawiać – wpadał jak po ogień i wypadał,
bo – dzisiaj już jestem pewna – działali u kilku klientów jednocześnie, zatem nie dziwią mnie te opóźnienia u każdego z nich.
Firmy tej już niestety nikomu nie polecę.
Remont zakończył się (dla tych panów) 25. maja, a dla nas wciąż jeszcze trwa – mnóstwo niedoróbek,
wad i usterek (w postaci choćby dziury w panelu podłogowym i źle zamocowanych listew),
które po sobie pozostawili wymaga od nas jeszcze sporo pracy, ale pomału zaczynam dostrzegać światełko w tunelu.
Ekipa nie dość, że spartoliła, siedziała u nas w nieskończoność,
to jeszcze zażyczyła sobie na koniec zapłatę o ponad 30% wyższą od wstępnie umówionej kwoty za robociznę.
Co Wy na to ?

Naprawdę ciężko mi to wszystko ubrać w słowa, choć minęło już trochę czasu i wydaje się,
że emocje powinny zdążyć opaść, to niestety, we mnie wciąż się gotuje jak o tym myślę
i pewnie jeszcze długo będzie.
Mam jednak dla Was ważną wskazówkę na przyszłość.
Pamiętajcie o tym, że takie praktyki są niezgodne z prawem, chroni Was Ustawa o prawach konsumenta z 2014 roku.
A obowiązek informacyjny leży po stronie przedsiębiorcy.
Zatem jeśli nie poinformował Was wcześniej o zmianie warunków, kosztów itd.,
a Wy nie wyraziliście na to zgody, to nie jesteście zobowiązani do zapłacenia za to – ot co.
Zainteresowanym polecam całość treści tej ustawy – znajdziecie ją w tym miejscu.
To o tyle ważne, że ma zastosowanie w wielu sytuacjach, przy różnych usługach
- nie można przecież bez wiedzy zleceniodawcy dokładać kosztów w nieskończoność,
a poinformować go o tym "przy kasie", czyli w momencie dokonywania płatności!!! 

Oczywiście jeżeli zamierzacie kiedyś jeszcze korzystać z usług takiej firmy, to polecam się dogadać
i załatwić to bardziej polubownie,
ale pamiętajcie, że umowa ustna jest tak samo ważna – ja jednak od teraz będę już chciała mieć wszystko na piśmie,
aby uniknąć podobnych sytuacji. Trzeba zaoszczędzać sobie stresu jeśli tylko to możliwe.

Dzisiaj pokażę Wam troszkę zdjęć z okresu remontu – taki post, to także dla mnie fajna pamiątka.
Mam nadzieję, że za jakiś czas nauczę się z tego śmiać i będę mogła z dumą pokazać nasze wnętrza,
oczywiście gdy już wszystkie detale wykończymy.
Powiem Wam tylko, że już teraz to miejsce jest zdecydowanie bardziej nasze.
Cieszę się z materiałów, na które postawiłam. Płytki są piękne, a panele mają bardzo ładny kolor.
Bez muru zrobiło się jasno, czysto i….będzie już tylko lepiej J Prawda ?

 O takie pamiątki pozostawiają po sobie „fachowcy” …. ręce opadają.

Na szczęście udało mi się zabezpieczyć ten uszczerbek w panelu dzięki zestawowi naprawczemu,
a docelowo i tak w tym miejscu stanie wyspa, jednak dobrze wiemy,
że to tylko tzw. „szczęście w nieszczęściu”.

Jeśli macie przed sobą remont, to życzę Wam cierpliwości, wytrwałości,
niekończącego się urlopu i pieniędzy ;)




OOOO tak, jodełka na początku leżała - i to dosłownie hahaha,
chociaż dokładnie pokazałam jak ma wyglądać ;)
Na drugi dzień było "zrywanko".


 








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...