Remont miał zacząć się zaraz po długim weekendzie majowym i
zakończyć do 14. maja,
tak abym miała jeszcze weekend po nim, aby posprzątać i
móc wrócić do domu z Kubusiem
(na czas remontu przeprowadziliśmy się do domku
letniskowego rodziców
(ani pogoda nam nie sprzyjała, ani okoliczności – Kuba
najpierw przyniósł ze żłobka „jelitówkę”,
a później kolejną infekcję – tym
razem górnych dróg oddechowych
– nie muszę chyba nadmieniać kto pochorował się
najbardziej ??).
Minął 14, 15 i 16 maja a końca remontu nie było widać.
Bartek po dwutygodniowym urlopie musiał już wrócić do pracy, a ja zostałam sama
z tym Armagedonem,
do tego – jak już wspomniałam – chora i z zakatarzonym
dzieckiem,
którego nie sposób oddać w takim stanie do żłobka.
Pisałam też, że
Łatka miała wypadek – tak, to wszystko działo się dokładnie w tym samym czasie,
a 11. maja przeszła bardzo długą i poważną operację rekonstrukcji więzadła
krzyżowego, lewej, tylnej łapki.
Dzisiaj, miesiąc po, jest już ogromny postęp i
psiczka nam się pięknie rehabilituje.
Dziękuję po stokroć, bo gdyby nie udało
nam się zebrać wówczas potrzebnych na operację pieniędzy,
których w tym czasie
zwyczajnie nam zabrakło,
to odwlekła by się ona w czasie i nie wiadomo czy
rezultaty byłyby tak szybko widoczne.
Ale wracając – remont !
Ekipa remontowa, z której tak się
wcześniej cieszyłam, ponieważ udało się po latach umówić z tą samą,
no niestety… to
zupełnie inni już ludzie. I dosłownie i w przenośni.
Bo ze starej ekipy został
jedynie szef i to szef, któremu chyba przestało już zależeć na renomie,
bo nie
dało się z nim na spokojnie porozmawiać – wpadał jak po ogień i wypadał,
bo –
dzisiaj już jestem pewna – działali u kilku klientów jednocześnie, zatem nie
dziwią mnie te opóźnienia u każdego z nich.
Firmy tej już niestety nikomu nie
polecę.
Remont zakończył się (dla tych panów) 25. maja, a dla nas wciąż jeszcze
trwa – mnóstwo niedoróbek,
wad i usterek (w postaci choćby dziury w panelu podłogowym
i źle zamocowanych listew),
które po sobie pozostawili wymaga od nas jeszcze
sporo pracy, ale pomału zaczynam dostrzegać światełko w tunelu.
Ekipa nie dość,
że spartoliła, siedziała u nas w nieskończoność,
to jeszcze zażyczyła sobie na
koniec zapłatę o ponad 30% wyższą od wstępnie umówionej kwoty za robociznę.
Co
Wy na to ?
Naprawdę ciężko mi to wszystko ubrać w słowa, choć minęło
już trochę czasu i wydaje się,
że emocje powinny zdążyć opaść, to niestety, we
mnie wciąż się gotuje jak o tym myślę
i pewnie jeszcze długo będzie.
Mam jednak
dla Was ważną wskazówkę na przyszłość.
Pamiętajcie o tym, że takie praktyki są
niezgodne z prawem, chroni Was Ustawa o prawach konsumenta z 2014 roku.
A obowiązek
informacyjny leży po stronie przedsiębiorcy.
Zatem jeśli nie poinformował Was
wcześniej o zmianie warunków, kosztów itd.,
a Wy nie wyraziliście na to zgody,
to nie jesteście zobowiązani do zapłacenia za to – ot co.
Zainteresowanym
polecam całość treści tej ustawy – znajdziecie ją w tym miejscu.
To o tyle ważne, że ma zastosowanie w wielu sytuacjach, przy różnych usługach
- nie można przecież bez wiedzy zleceniodawcy dokładać kosztów w nieskończoność,
a poinformować go o tym "przy kasie", czyli w momencie dokonywania płatności!!!
Oczywiście
jeżeli zamierzacie kiedyś jeszcze korzystać z usług takiej firmy, to polecam
się dogadać
i załatwić to bardziej polubownie,
ale pamiętajcie, że umowa ustna
jest tak samo ważna – ja jednak od teraz będę już chciała mieć wszystko na
piśmie,
aby uniknąć podobnych sytuacji. Trzeba zaoszczędzać sobie stresu jeśli
tylko to możliwe.
Dzisiaj pokażę Wam troszkę zdjęć z okresu remontu – taki
post, to także dla mnie fajna pamiątka.
Mam nadzieję, że za jakiś czas nauczę
się z tego śmiać i będę mogła z dumą pokazać nasze wnętrza,
oczywiście gdy już wszystkie
detale wykończymy.
Powiem Wam tylko, że już teraz to miejsce jest zdecydowanie
bardziej nasze.
Cieszę się z materiałów, na które postawiłam. Płytki są piękne, a panele mają bardzo ładny kolor.
Bez muru zrobiło się jasno, czysto i….będzie już tylko lepiej J Prawda ?
Na szczęście udało mi się zabezpieczyć ten uszczerbek w
panelu dzięki zestawowi naprawczemu,
a docelowo i tak w tym miejscu stanie wyspa, jednak
dobrze wiemy,
że to tylko tzw. „szczęście w nieszczęściu”.
Jeśli macie przed sobą remont, to życzę Wam cierpliwości,
wytrwałości,
niekończącego się urlopu i pieniędzy ;)
chociaż dokładnie pokazałam jak ma wyglądać ;)
Co to za okap? Jest przepiękny.
OdpowiedzUsuńEmilio, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńWidoczny na zdjęciu okap, to konstrukcja na stelażu z płyt karton-gips. Dodatkowo ozdobiona ceramicznym dekorem i drewnianym (pomalowanym białą farbą) wywijaskiem. We wnętrzu umieściliśmy okap firmy Faber.
Wkrótce wrzucę więcej zdjęć okapu - specjalnie dla Ciebie :)
Ładnie... Jak to mówią "dobra zmiana, nie jest zła" . Ja właśnie też szykuje się do remontu, dlatego przeglądam takie blogi jak ten, czy ten https://blog.abrys.net . W końcu trzeba troszkę się zainspirować...Zawsze rodzą się wtedy fajne pomysły.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twój remont - to zawsze nie lada wyzwanie :)!
Usuń