Tak to jest, że te pierwsze nasze poczynania zawsze darzy się sentymentem
i jakoś przymyka oko na różne niedociągnięcia.
Dopiero z czasem nabieramy wprawy i doświadczenia.
Chociaż - szczerze mówiąc - ja nawet czasem nie zdążę ich nabrać,
bo tuż za rogiem czai się i przychodzi coś nowego :)
Ostatnio np. zakończyłam pierwsze warsztaty u Misiury -
za które serdecznie dziękuję.
Post o moich glinianych poczynaniach niebawem :)
Fajerwerków się nie spodziewajcie, ale w/w sentyment pozostanie we mnie na długo.
Drewno jest jednak bliższym memu sercu materiałem,
co nie znaczy, że gliny jeszcze kiedyś nie pomęczę :)
Białe domki na herbatę już dosychają, niebawem pojawią się na bazarku,
a w tzw. międzyczasie powstał haczyk w odcieniach błękitu i wanilii.
Nie tylko dla milusińskich,
ale i do wnętrz o moim ulubionym klimacie skandynawskim czy shabby chic.
Zanim zyskał gwózdkowy haczyk pomyślałam, że chyba powstanie całe osiedle.
Fajne jako dekoracja na komodę czy do pokoju dziecięcego.
A więc cierpliwości..... :)
Myślę i tworzę nieustająco....
Gdyby tak można było powiększyć taki domek i w nim zamieszkać.
Marzenia, marzenia - czy do spełnienia ?
Miłego tygodnia Wam życzę !
Magda
Lubię takie :) Uroczy :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej gliny. Marzy mi się choć raz spróbować zakręcić kołem i zrobić swoją własną miskę. Śliczne domki
OdpowiedzUsuń