Mamy weekend !
A ja mam dla Was propozycję na fajny, weekendowy obiadek lub kolację.
Może być w wersji bezmięsnej - tak jak u mnie,
ale również stanowić świetny dodatek do steku, czy rybki :)
Mowa naturalnie o ziemniaczku.
Pieczony, pyszniutki.... mmmm.
Teraz sezon na młode ziemniaczki, grunt, żeby wybrać w miarę równe -
dzięki temu będą gotowe w tym samym czasie :)
Nacinam je używając sprytnego sposobu.
Wzdłuż ziemniaka, po obu jego stronach układam drewniane łopatki kuchenne,
takie jak ta poniżej:
Dzięki temu trikowi nóż nie dochodzi do samego końca ziemniaczka
i pozostaje on jedynie nacięty.
Dokładnie tak, jak widać to na poniższym zdjęciu:
W następnej kolejności sięgam po przyprawy i olej.
Tym razem wykorzystałam taki spray z Lidla
- to nic innego jak aromatyzowany przyprawami olej.
Dzięki temu sprytnemu atomizerowi oliwy na ziemniakach nie ma za dużo,
a przyprawy, których później użyłam ładnie się do niego "przyklejają".
Do oprószenia ziemniaków możecie użyć gotowej mieszanki przypraw ja np.
TA tutaj
lub skomponować przyprawę samodzielnie.
Świetnie będzie tutaj pasowała czerwona papryka, czosnek granulowany,
oregano, bazylia, chilli, sól i wszystko co lubicie :)
Tak przygotowane ziemniaczki wkładam do pieca nagrzanego do 180 stopni
i piekę do miękkości - nie mogę Wam niestety podać dokładnego czasu pieczenia,
bo w dużej mierze zależy on od rozmiaru ziemianka.
Jednak jeden (np. z tych mniej udanych) może być do testowania miękkości -
i kiedy on będzie gotowy reszta również :)
Moje ziemniaki były dość spore i piekłam je około 45-50 minut.
Podałam z sosem jogurtowym oraz sałatką z papryką oraz
sosem vinegret.
Smacznego !