Pierwszy raz faszerowanego, pieczonego ziemniaka jadłam sto lat temu w Dźwirzynie,
Potem jakoś na długo długo zniknęły i nie widziałam ich nigdzie.
W ostatnie wakacje mieliśmy okazje skosztować ich ponownie - w Sandomierzu.
Były przepyszne !
Postanowiłam je odtworzyć (w miarę możliwości) w domowych warunkach :)
Kilka dużych ziemniaków dokładnie myjemy i gotujemy w mundurkach w lekko osolonej wodzie.
Ważne by nie były rozgotowane, tylko ugotowane al'dente.
Mamy chwilę czasu na przygotowanie farszu.
Można je wypełnić twarożkiem z ziołami, dodać śledzika z cebulką i wszystkim,
na co tylko ma się w danej chwili ochotę :)
Ja przygotowałam 3 rodzaje sera (mozarella, feta, pleśniowy typu blue) i pokroiłam je w kostkę.
Podobnie postąpiłam z ugotowanym wcześniej buraczkiem.
Posiekałam też szczypiorek.
Drobno pokrojone, pikantne kabanoski wrzuciłam na patelnię i po chwili dodałam pestki
(kupiłam mix dyni, słonecznika, sezamu i orzeszków pini).
Potrzebujemy też małego jogurtu greckiego,
dodajemy do niego szczyptę soli i drobno posiekany duży ząbek czosnku.
Ugotowane ziemniaki pokroiłam na pół i wydrążyłam łyżeczką.
Puste łódeczki wstawiam do nagrzanego do 160 stopni piekarnika na 10 minut
(przed włożeniem do pieca można je dodatkowo polać oliwą z oliwek).
W tym czasie z wydrążonego miąższu przygotowuję puree.
Do miąższu dodaję prażoną cebulkę i 3-4 łyżki naszego czosnkowego jogurtu -
Wszystko razem dokładnie ugniatam praską do ziemniaków.
Wyciągnięte z pieca, przypieczone łódeczki wypełniam ciepłym puree
(można je wstawić do pieca razem z łódeczkami, żeby nie ostygło)
i naszymi dodatkami :)
Wszystko polewam odrobiną jogurtu i... gotowe !!!
Smacznego :)